Na początku odnosiłem wrażenie, iż twórcy poszli nazbyt brawurowo, równolegle nie potrafiąc zdecydować się na to czy chcą robić czarną komedię, kino dla nastolatków o dorastaniu, poważny dramat obyczajowy czy może filozofować. Jednak wraz z pochłanianymi odcinkami docierało do mnie że tak właśnie ma być, a to co odbierałem jako niespójność w swej przewrotnej istocie, spójnym jest jak cholera. Siłą tej historii jest jej wielowymiarowość w formie co daje urok produkcji. Oczywiście nie ma tu specjalnie górnolotnych przemyśleń, a filozofia ogranicza się do rozterek dwóch specyficznych małolatów – psychopaty który odkrywa w sobie człowieczeństwo i narcystycznej siksy która zaczyna akceptować rzeczywistość. Rozterek dość banalnych gdyby nie charakter ich relacji, ich, a zwłaszcza jego zamiary oraz (by nie spoilerować) mocne wydarzenie jakie czeka ich na początku, niemal, przygody. Całość to takie nowe, klasyczne „Bonnie and Clyde” pożenione z „Utopią” (9/10).
I to skojarzenie z „Utopią” nie jest przypadkowe, a potęguje je największa zaleta tego miniserialu – estetyka. Ujęcia, kolory, kadry. Magia. Nie dziwne, za tą produkcją Netflixa stoi… Channel 4, a więc twórcy „Utopi”, czy „Black Mirror” (9/10), „Humans” (9/10) czy jeszcze gorącego, podobno świetnego „Philip K. Dick’s Electric Dreams” za którego zaraz będę się zabierał. Ciekawą rzeczą jest też podział historii na osiem, 20 minutowych odcinków. W zasadzie polecam wciągnięcie to na raz, sam zrobiłem sobie przerwę w połowie z racji logistyki i życia po za strefą kultury ;). Podział czasowy ciekawy, bo to równie dobrze mogły by być odcinki godzinne (pierwsze 4 aż proszą się o jeden epizod i je koniecznie obejrzyjcie za jednym zamachem), potem dynamika trochę się rozmywa – jednak odnoszę wrażenie że podział na odcinki to formalny wymóg Netflixa i Channel4 jako telewizji. Mógłby być z tego dwuczęściowy film telewizyjny po godzinie z hakiem. Można też było by trochę go okroić (choć nie widzę za bardzo co by miało być zbędnym balastem) i wypuścić jako pełnometrażowy film. Nic. To tylko technikalia.
Co jeszcze z zalet wymienić należy? Głowni bohaterowie (Jessica Barden, Alex Lawther) świetnie zagrani – irytują, ale takie są własnie ich postacie. Także drugi plan poprowadzono wspaniale, lesbijska para śledczych (Wunmi Mosaku (In the Flesh (9/10), Black Mirror) i Gemma Whelan (Gra o tron (9/10)), których historia jest swoją drogą opowiedziana niemal po macoszemu – co nie dziwi biorąc pod uwagę że nie ma bezpośredniego wpływu na fabułę – a zarazem intryguje i spokojnie można by z tego zrobić równie dobry spin off, najlepiej prequel. Tu trochę w klimacie zbliżamy się do rewelacyjnego Fargo (10/10). Także trzeci plan (obsługa stacji benzynowej – 10/10). W zasadzie po za zachwalaną już przeze mnie warstwą wizualną, cała technika filmowa na najwyższym poziomie.
Bardzo udany serial, który warto wciągnąć na raz. Polecam.
Related