Opowieść o tym jak jedna zła decyzja rozbija betonowy mafijny układ. Świetnie napisany scenariusz (Veena Sud), z doskonałymi wielowymiarowymi postaciami. Mamy tu winnego który jest też pośrednio ofiarą sytuacji (Beau Knapp), jego zonę (Michelle Veintimilla) która uważa że on, ona i dziecko są ponad wszystko w tym ofiarę, matkę ofiary (David Lyons) która miota się między chęcią zemsty, poczuciem braku sprawiedliwości, a akceptacją wmawianej winy syna (Regina King), prawdziwie winnego (brawurowy David Lyons) który do ostatniej chwili zupełnie nie rozumie swojej winy, będąca w rozsypce przez życie prywatne pani prokurator która prowadzi sprawę (Clare-Hope Ashitey), jedyny nieprzekupny policjant również w burzy życia prywatnego (Michael Mosley), przypadkowy świadek (Nadia Alexander), która jest zagubionym dzieciakiem, chcącym tylko żyć i zarazem kolejną potencjalną ofiarą. Mamy też samą martwą ofiarę, chłopaka który tylko ze względu że była czarny, urodziła się w złym miejscu i jechała na podejrzanie drogim rowerze w mniemaniu wielu staję się śmieciem, którego śmierć w zasadzie jest przysługa dla społeczeństwa. A to tylko część bohaterów których losy opisuje świetny scenariusz. Tak jak „Seven Seconds” napisano, tak też wyreżyserowano. Film buduje napięcie, powoli dawkuje nam charaktery naszych bohaterów. Dzięki temu wszystkie postacie są nieoczywiste moralnie niemal do końca.
Całość dopełnia realizacja przywodząca najlepsze kryminały z lat 90, oraz klimat dzięki któremu serial niemal wpisuje się w etos kina moralnego niepokoju.
Wybitna opowieść o społeczeństwo i jego wewnętrznym rozkładzie. Bardzo polecam i dziwię się że o tej produkcji Netflixa nie jest jeszcze głośno.