Oscarowa baśń Guillermo del Toro to przede wszystkim dzieło widowiskowe. Świetnie stylizowane na 60 lata ameryki scenografie – Paul D. Austerberry, Shane Vieau (Juno, 8/10; Spotlight, 8/10) – , typowy dla wyobrażeń tamtych lat dom nad kinem w którym mieszka główna bohaterka i jej przyjaciel, piękny w swej surowości bunkier, z wiarygodnym wyposażeniem, w której rozgrywa się główna akcja, a nawet samochody z epoki (od Cadillaca De VIlle kupionego przez głównego złego, po autobus którym dojeżdża do pracy główna bohaterka). Oscar za scenografię w pełni zasłużony, podobnie zresztą jak ten za muzykę – niezastąpiony Alexandre Desplat (Grand Budapest Hotel, 10/10; Moonrise Kingdom, 10/10, czy rewelacyjny soundtrack do Strasznie głośno, niesamowicie blisko, 10/10 oraz niezliczona ilość innych wybitnych filmów z wybitną muzyką).
Także obsada zasługuje na najwyższe uznanie. Wzruszająca główna rola Sally Hawkins, demoniczny Michael Shannon (bardzo podobna rola jak w Zakazane imperium, 8/10), a także świetne role drugoplanowe (Richard Jenkins, Octavia Spencer, Michael Stuhlbarg). Nie mogę też nie wspomnieć o Doug’u Jones’ie (współpracował już z reżyserem w podobnym charakterze w Labiryncie fauna, 8/10) który wcielił się w postać złapanego podwodnego „człowieka płaza”. Początkowo myślałem że ta postać jest generowana głównie komputerowo, jednak okazuje się – co zresztą rzutuje na nieskazitelną jakość – że del Torro zdecydował się z sukcesem tu na skomplikowany kostium.
Sama fabuła nie jest zbyt skomplikowana; bazuje na odwiecznym konflikcie dobra i zła, tu reprezentowanego przez poszukującą akceptacji niemowę, sprzątającą w tajnym rządowym laboratorium Elize Esposito oraz sadystycznego Richarda Stricklanda który to przywozi do laboratorium wyłowioną kreaturę, pogardzając i torturującą stwora, widząc w niej wcielenie zła. Jak można się domyśleć Eliza chce uratować potworę, a Richard zabić. Jak mówię, to nic skomplikowanego, jednak docenić należy świetnie napisane dialogi – mroczne sądy złego niezmącone krytycznym myśleniem, czy zabawne kwestie gadatliwej koleżanki Elizy to pełna paleta tego co oferują. Dodatkowo miło widzieć wątki poboczne w tym „dobrego szpiega” Dr Robert Hoffstetler, który tak naprawdę jest rosyjskim szpiegiem jednak ignoruje polecenia zarówno amerykańskiego pracodawcy – buntując się przed zabójstwem stwora – , jak i rosyjskich mocodawców, którzy także pragną śmierci „człowieka płaza” i pomaga głównej bohaterce. Są zresztą jeszcze mniejsze wątki poboczne, jak choćby jak poszukujący akceptacji Giles, przyjaciel Elizy, czy Zelda która ma być tu symbolizować emancypacje kobiet. Te małe wstawki w dziwny sposób pokrywają się z głośnymi teraz w hollywood tematami, jednak nawet jeśli ich geneza to schlebianie tym tematom, to podane są w sposób wysmakowany, który pasuje do całości i w żaden sposób nie odstaje czy razi. Ja to kupuje. Wspomniane świetne scenografie i role uwypuklają równie dobre zdjęcia Dan Laustsen (Mój przyjaciel wróg, 7/10; Silent Hill, 7/10). Pragnę też odnotować wzorowe podejście do nagości która jest pokazywana w sposób naturalny, co nadal nie jest oczywiste w kinie mainstreamowym.
Baśń del Toro to niewątpliwie ładna rzecz o uniwersalnych wartościach, zwłaszcza wiecznie aktualnym nawoływaniem że wszyscy jesteśmy sobie równi. Film ogląda się świetnie, a historia wartko płynie przez blisko dwie godziny ciesząc oko wizualną wartością filmu. O ile wspomniane Oscary za muzykę i scenografię uważam za zasłużone (choć muzyka równie wybitna ale i wyróżniająca się bardziej była w „Dunkierce”, a i to co stworzono w scenografii do Blade Runera 2049 zasługuje na uznanie), akceptuje nawet tego Oscara dla reżysera (choć uważam że to Christopher Nolan powinien ją otrzymać) o tyle ten za film jest już całkowicie nadużyciem. Zarówno Dunkierka (9/10) jak i Trzy billboardy za Ebbing, Missouri (10/10) biją Kształt wody na głowę. Mimo tych kontrowersji polecam ten film, zwłaszcza ze względu na walory estetyczne – od scenografii, przez pracę operatorską, aktorską, po muzykę.Polecam nie tylko miłośnikom fantasy, a o tych podstawowych wartościach którym hołduje film należy mówić jak najczęściej. Warto obejrzeć.