4/10 | Zabójcze maszyny (2018, org. Mortal Engines)

Gdybym miał znów 12 lat pewnie byłbym maksymalnie zajarany… Niestety z wiekiem wymaga się znacznie więcej, a fatalny scenariusz tego filmu psuje całą zabawę.

Do połowy, wydaje się że będzie jeszcze znośnie, ale później są już tylko klisze, oczywistości i męczarnie w oczekiwaniu finału oraz coraz gorsze dialogi. Jest też mnóstwo wątków pobocznych często niepotrzebnych, lub dla odmiany zaledwie muskanych przez opowieść. Mam wrażenie, jakby filmowy scenariusz powstał w wyniku przerabiania scenariusza serialowego. I kto wie, gdyby wszystkie większe i mniejsze wątki dobrze pociągnąć, historia zaczęłaby trzymać się kupy, byłoby miejsce na szersze opowiedzenie kontekstu… ale zdecydowano się na ten chaotyczny, posklejany na siłę, przydługawy wariant filmowy.

Nie tylko scenariusz jest kiepski. Wszyscy „młodzi” aktorzy, absolutne drewno – ich postacie nie mają za grosz charyzmy i to nie z powodu scenariusza, który akurat pozwalał im na wiele, a braku jakichkolwiek umiejętności. Generalnie poza dość sztampową rolą Hugo Weavinga, nikt nie stworzył wyrazistej postaci aktorsko. Sztampowa jest również muzyka.

Czy jest coś dobrego w „Maszynach”? Jakby absurdalnie nie brzmiała wizja świata z ruchomymi miastami to jest to wizja pociągająca i o ile nie udało się jej wytłumaczyć i uzasadnić, to udało się ją widowiskowo pokazać. Lekko steampunkowy, post-apokaliptyczny świat powala. Wszystkie ruchome miasta, w tym także ich wnętrza, a także pojazdy latające, jeżdżące i pełzające są wprost prześliczne. Wszystkie detale, indywidualność poszczególnych miast – świetna robota scenografii, czy chyba raczej grafików za nie odpowiedzialnych Efekty specjalne poza małymi wyjątkami cieszą oko, praca kamery i montaż są takie jak należy.

Wielka szkoda, że potencjał tego szalonego konceptu wybuchł tylko w warstwie wizualnej. Scenariusz całkowicie zaprzepaścił szanse dlatego uniwersum, bo choć wygląda śliczne, to jednak jest z założenia absurdalne, a w opowieści bezdennie głupie. Gdyby jeszcze opowieść wartko biegła, a postaci miały więcej ikry. Niestety.