6/10 | Kursk (2018)

Poza infantylnie stereotypowym początkiem i traktowaniem widza jak ignoranta, to w zasadzie całkiem udana fabularna opowieść o głośniej katastrofie. W części gdzie skupia się na uproszczonym (Rosjanie mieli fatalny sprzęt i jeszcze gorszych decydentów, ale wspaniałych ludzi od szeregowej załogi po bezpośredniego zwierzchnika „Gruzinskiego”), jednak nadal dość wiernym oddaniem zdarzeń historycznych jest bardzo dobrze, Podobał mi się też finał, bo choć losy bohaterów z góry są znane, to raz że scenariusz udźwignął napięcie, a dwa że bardzo ładnie zakończył tą opowieść – bez zbytniego epatowania grozą czy moralizowania. Generalnie opowiedziane jest wszystko trochę naiwnie, a jednak ciekawie i uczciwie.

Ale jest jeszcze jedna osobliwa kwestia… jak głupim był producent, który doprowadził do tego, że belgijska opowieść o rosyjskiej katastrofie cała jest opowiedziana językiem Szekspira, a nie Dostojewskiego? Razi to zwłaszcza w scenie wesela, oraz gdy marynarze śpiewają angielskie pieśni okrętowe.