7/10 | Głębia strachu (2020, org. Underwater)

Najpierw zalety. Czekałem na takie kino od dawna. Pierwsze kilkanaście minut to poezja. Wysoko też oceniam wartość realizacyjną scenografii i wizualnych efektów (tu się nie ma do czego doczepić – tu można tylko chwalić). No i brawo obsada, brawo scenarzysta za ładne zarysowanie rysów psychologicznych bohaterów i nawiązania sympatii z nimi w kilka sekund. Gęsta atmosfera, budowanie napięcia tempem narracji – super. (Spoilery!). Świetnie drodzy twórcy, że poszliście (niestety tylko do połowy filmu) drogą „Aliena” nie pokazując potwora.

No i wady. Szkoda, że po połowie zagraliście w otwarte karty. Finał z dużym potworem przesadzony już strasznie, (koniec spoilerów) ale generalnie od tej połowy robi się sztampowo. Nigdy nie zrozumiem, po jaką cholerę w waszych filmowych światach wszystkie komputery muszą zachowywać się jak analogowe telewizory, obraz gliczuje się i rozmywa. No błagam. Albo naprawianie terminala poprzez dopchnięcie kości pamięci pod klawiaturą – xD. Ja wiem, że większość widzów ma to w dupie, bo się na tym nie zna, ale ktoś o nawet najmniejszej wiedzy technicznej poczuje się zażenowany. Po co to robicie? Przecież można te same efekty osiągnąć bez groteskowych wstawek. Bicz pliz. Nawet się nie czepiam tych diod w skafandrach, które sygnalizują osobą zewnątrz, a przede wszystkim widzom kto ma jaki stan skafandra (oczywiście tam, gdzie twórca nie chce by widz się czegoś domyślił, to jakoś te diody nie świecą) bo to juz standard, czy wykrawanych od szablonu numeracji podpór na instalacje między stacjami, ale pozostałe detale irytują strasznie. Ja wiem, że wy celujecie w masowego widza, ale on jak to by poprawić/schować/zrobić realistycznie się nie zorientuje, a bardziej zaawansowany doceni.

Ostatecznie. Jak pisałem, głodny byłem takich historii! I ten posiłek mi smakował, mimo kilku chrząstek. Więcej konsekwencji, mniej megalomani – mogłoby być rewelacyjnie. Szkoda, że nie wypaliła strzelba Czechowa majaczenia i psychicznych odpałów od braku tlenu. Szkoda, że „złą korpo” graliście tylko cyniczne komunikatami z głośników i gazetowymi wstawkami w czasie napisów końcowych. Szkoda, że poszliście w Cthulhu, a nie „niewiadome”, „nieoczywiste”, a jeśli już to szkoda, że stał się tylko prostym narzędziem.

Ale i tak się cieszę. Fajnie, że jakiś fan Obcego, Otchłani i Kuli postanowił zrobić „coś w tym stylu” w 2020. Gdyby tylko tak opanował swoje autorskie zapędy i skupił się na uważniejszym ściąganiu z klasyków….

ps. Tak sobie myślę, że szkoda tych nagłówków gazetowych w napisach. Pięknie można byłoby ten film wpiąć w uniwersum Cloverfield (jak już dajecie tego Cthulhu), albo budować własne na niedopowiedzeniu czy się udało, co na to góra.