8/10 | Małe Kobietki (2019, org. Little Women)

Co tu kłamać, nie znam powieści. Czy jest lepsza okazja złapać „o co chodzi” w klasyku, jak podobno świetna adaptacja w kinie? A tu jeszcze grad nominacji Oskarowych i do Złotych Globów. No to „z obowiązku” się wybrałem. I jakież moje zdziwienie było, że to fajna, wciągająca historia. Nie wiem jak to się dzieje, ale końcówka XIX w. i początek XX w. mimo swej archaiczności, zawsze zdają się bardzo bliskie naszym czasom. Z kolei dramaty i absurdy tego okresu tak wdzięcznie opowiadają się w kinie. No i ładne, czasem nieco łzawo-naiwne dawkowanie emocji robi te historie – ciepła, rodzinna opowieść, gdzie nawet dramaty i tragedie mają jakby pozytywny wydźwięk. Urocze.

Co do samego filmu. Zdecydowanie wygrywają decyzje castingowe. Wszystkie role dopasowane do bohaterów i zagrane brawurowo; przy czym podkreślić należy wybitną role Saoirse Ronan (któryś to już raz?). Do tego zgrabna robota Grety Gerwig ze skakaniem po liniach czasu (choć są momentu chaosu, wynagradzane jednak finałem) i świetne zdjęcia. Wizualnie docenić też należy kwestie scenografii.

Nie byłbym sobą, gdybym się do jakieś pierdoły nie doczepił. Na starcie bywa dziwnie. Kilka początkowych dynamicznych zdjęć wygląda jakby pierwotnie miały być kręcone z ręki, później ktoś przestraszył się tej koncepcji i cyfrowo je stabilizował. I to nieprzykładająć do tego większej wagi, odpalając plugin na auto. Nie wiem po co i dlaczego, mnie to razi. Na szczęście to tylko kilka początkowych scen.

Generalnie, mocne polecanko, mimo że totalnie nie z mojej bajki. Ku pokrzepieniu serc.