8/10 | Ikar (2017, org. Icarus)

Dokument sportowy jest tak bardzo po za moim kręgiem zainteresowań, że zapomniałem że to nie do końca tak… Po długim zwlekaniu z obejrzeniem tej Netflixowej produkcji, dopiero Oscar przekonał mnie by nadrobić zaległość. Cóż mogę powiedzieć po obejrzeniu? Otóż jest to wybitny dokument z porażającego śledztwa dziennikarskiego, a sam sport jest jedynie materią wokół której wszystko się toczy. Początkowo autor – Bryan Fogel – podejmuje się na własnym ciele, eksperymentu i prowokacji – zamierza wygrać kolarski wyścig tuszując doping, który podaje mu i całą „kurację’ prowadzi rosyjski ekspert Grigorij Rodczenkow. Wybitny ekspert w materii, gdyż Rodczenko jest szefem rosyjskiego instytutu… antydopingowego. Już sam pomysł twórcy jest godny uwagi, ale gdy dochodzi rosyjski wątek robi się naprawdę ciekawie. W tym momencie reżyser skupia się już wyłącznie na tym wątku. A to nie wszystko. Do i tak niezwykłej historii dochodzi międzynarodowy skandal, śledztwo, ucieczka Rodczenki, pomoc FBI, próby tuszowania Rosji, a nawet ryzyko zabójstwa Gregirija w cieniu wszechwładzy Putina robi się naprawdę gorąco.
 
Sama niejednoznaczność głównego bohatera – z jednej strony sympatyczny Rosjanin który z reżyserem przez Skype pokazują swoje psiaki, z drugiej strony cyniczny główny architekt olbrzymiego spisku dopingowego w Rosji – to wdzięczna oś dla opowieści. Pozytywne wrażenie cementuje świetne prowadzenie przez reżysera narracji oraz doskonałe budowanie atmosfery, także dzięki tyleż nagłej co oczywistej dla widza zmianie głównego wątku z prowokacji autora, na opowieść o rosyjskim wieloletnim szwindlu i jego architekcie. Mimo że sprawa była dość głośna i każdy zainteresowany światem, geopolityką, czy sportem musiał o niej słyszeć, oglądając ma się wrażenie śledzenia fabuły świetnego kryminału, oszczędnie dawkującego nam kolejne zaskakujące zwroty akcji, a niemal dwie godziny mijają niezauważone.
 
W wypadku dokumentów oscarowych głównym czynnikiem decydującym o nominacji i ewentualnej wygranej jest tematyka i treść; z o wiele mniejszą atencją traktowana jest wizualna warstwa filmów. Tu jednak zarówno merytoryczna strona mocy jak i estetyczna dopełniają siebie. Słowem – zdjęcia dalece odbiegają od zwykłego reportażowego sznytu, prezentując o wiele wyższy poziom niż wiele dzieł z gatunku.
 
„Ikar” to świetny, trzymający w napięciu dokument o wszechwładzy Putina w Rosji, jej wewnętrznej zgniliźnie moralnej, zakłamaniu i losach jednostki która postanawia przestać tańczyć jak mu karzą. Swoją drogą zastanawiam się na ile to Fogel, znalazł Rodczenkę, a łut szczęścia podsunął mu tą historie, a na ile właśnie Rodczenka zapewnił tym wszystkim sobie protektorat „wolnego świata” i bezpieczeństwo, spodziewając się nadchodzącego kryzysu. Niezależnie jednak od motywacji tej niejednoznacznej postaci, film pokazuje olbrzymią skalę kłamstwa i oszustw w Rosji. Doskonale to podsumowuje pokazane w filmie porównanie Rodczenki do zachowań sobie podobnych do orwellowskiego dwójmyślenia.
 
Choć mocno kibicowałem „Ostatni w Aleppo” w tej oscarowej kategorii, to muszę przyznać że „Ikar” również zasłużył na tę nagrodę.
 
 
 

Dostępne na Netflixie (stan na 03.2019)