Chappie (2015) [8/10]

Przy Dystrict 9 Neill Blomkamp pokazał, że potrafi łączyć głębszą myśl z hollywoodzką szkołą filmu. W Chappim zrobił to jeszcze mocniej i efektowniej. Lubie filmy w których raz się śmiejesz, by za chwile czuć niewymuszony smutek, a taki właśnie jest ten obraz. Oczywiście, można mu zarzucić powierzchowność, czy tak bardzo tępione przeze mnie błędy logiczne, ale nic nie jest tu wydumane czy męczące, przez co można przymknąć na to oko. Zresztą Blomkamp pięknie gra sobie z takimi patosami jak prawo robotyki – myśli nie rozwinę bo nie chcę spoilerować – przytoczę inną scenę, która zakrawa na klasyczność – kiedy ostatnio widzieliście robota pytającego kim jest? Niby oczywista rzecz dla miłośnika sci-fi z robotyką w tle, ale robi wrażenie. A jeszcze zagrywki z psychologią człowieka! By nie spoilerować powiem tylko że „nauka życia” od Ninjy dla Chappiego i spotkanie z brutalną rzeczywistością to chyba najmocniejszy moment całego filmu. No i widać też miłość Blomkampa do RPA; on czuje Johannesburg i jest to dodatkowy plus dla jego dzieł.

Scenariusz prosty, ale niegłupi (to nie efekciarstwo jak w Elizjum, które ledwo się trzyma kupy), zdjęcia są potężne (same plany – cały Johannesburg z Ponte City na czele), dynamiczny, lecz nie męczący montaż, efekty specjalne na tyle dobre, że na palcach jeden ręki można policzyć momenty gdy widać CGI. Aktorsko miło zaskakuje Ninja i Yo-Landi. Po krótkometrażowym „Umshini Wam” miałem obawy, że będzie „drewnianie”, a w najlepszym wypadku „teatralnie”, jest zaś na wskroś naturalnie i te rolę kupuje w całości. ZEF! Przerysowana ekipa Die Antwoord gra na tyle dobrze, że na ich tle reszta ginie, w tym nawet ceniony przeze mnie Dev Patel (Slumdog, Newsroom). Co do reszty… Role Hugh Jackmana i Sigourney Weaver mógłby zagrać każdy. Widziałem ostatnio wywiad z tą drugą, odtwórczyni mistrzowskiej roli Ellen Ripley z Obcego opowiadała w nim jak w Chappim zbudowała głęboką postać, jak mocno zarysowała jej profil psychologiczny… Nie. Zwykła trzecio-planowa postać o której widz wie tyle, że jest złowrogą i nastawioną tylko na zysk szefową korporacji zbrojeniowej. I nie wynika to z jej winy, po prostu scenariusz nie zostawił dla zbudowania czegoś więcej miejsca. Inaczej jest w wypadku Jackmana, który miejsce na pokazanie kunsztu miał, a stworzył niemal komiczną i oczywistą rolą. Słabo. Chyba myślał, że znowu gra w ekranizacji komiksu. Cóż jeszcze? Muzyka DA pasuje, akcja płynie wartko, dwie godziny mijają szybko, a finał robi przysłowiową robotę.

Dla fanów talentu południowoafrykańskiego reżysera pozycja obowiązkowa, dla miłośników ZEF również. Podobnież jak dla fanów robotyki w sci-fi. Dzięki zabiegom reżysera miłośnik widowiskowych, ale głupkowatych produkcji będzie zadowolony, ni mniej ni więcej jak doszukujący się symboliki, odniesień i analiz świata widz „wymagający”. W zasadzie mogę polecić niemal każdemu. Bardzo dobre kino.