6/10 | Bad Boys For Life (2020)

W kategoriach ogólnych, to tylko kolejny podobny, film sensacyjny z poprzedniej epoki, ale w kategoriach reanimacji starych serii i reanimowania trupów to rzadki przykład całkiem udanej kontynuacji. Serio. I choć film nawet nie próbuje mierzyć się z rzeczywistością 2020 (może i dobrze – czy wszędzie mamy pokazywać, hej 2020, jesteśmy już świadomi i w ogóle – tu wstaw jakiś rozsądkowy hasztag?) dość infantylnie podchodząc do tematu przemijania, to dostarcza niewymagającą rozrywkę, humor no i oczywiście spektakularne zdjęcia. Najsłabiej wypada jednak ta ostatnia kwestia. Miejscami CGI wzbudza niezamierzony uśmiech, niektóre wybuchy – nawet biorąc poprawkę na gatunek i formę – pojawiające się znikąd żenują, a wygodnie dla leniwego scenarzysty pojawiające się obiekty w trakcie walki czy pościgów domykają obrazu podejścia do widza. Panowie twórcy, widz rozumie konwencje, ale nie plujcie na jego inteligencje, albo nie wiem… róbcie to ironicznie. Chemia między głównymi bohaterami nadal jest, drużyną młodych giermków trochę syntetyczna, ale nie przeszkadza na dłuższą metę. Irytuje to meksykańskie voodoo, zresztą pomysł wiedźma – syn – zemsta, to chyba najgłupszy pomysł roku – to kurde, w tej serii uchodzi to płazem. Fajnie żłopać cole i zagryzać popcorn.

I choć bym wolał, żeby WIll Smith po tych paru kulach przypominał ostatniego Bonda, a nie grał starą kliszą „bulletproof”, i choć wybaczyć trzeba sporo, a do całości zastosować filtr „to jest Bad Boys, nie przypierdalaj się o wszystko” – to ogląda się go ostatecznie przyjemnie. Z czystym sumieniem mogę polecić, ale wyłącznie fanom gatunku.