8/10 | Ad Astra (2019)

Niezwykle spokojny człowiek w podróży do krawędzi samotności i depresji, szaleńczym śladem ojca.

Wizualnie 10/10. Tak samo świetnie zagrane zwłaszcza główna rola – Brat Pitt. Nieśpieszne tempo przywodzi na myśl miejscami Odyseje Kosmiczną (generalnie), gdzie indziej dzieła Tarkowskiego (scena w tunelu na Marsie z tym depresyjnym Katharsis). Estetycznie oryginalne (może trochę czuć w kilku miejscach estetyką Blade Runner’a ale tego nigdy mało) i dopracowane. Kilka momentów, jak surfing na radarze wśród meteorytów, zawodzi i wprawia zażenowanie, inne jak suspens na zaginionym statku zaskakuje i zachwyca.

Generalnie najsłabiej się prezentuje sama fabuła. Te filozoficzne przemyślenia McBride… serio nie wiem czy to ładnie opakowane oczywiste, ale jednak ładne sentencje czy tylko coelizmy które trochę ratują się przez anturaż w którym padają. Ostatecznie może lepszą decyzją żeby ta zamknięta w sobie postać grała tylko oczami Pitta, bez zbędnego gadania?

Oczywiście polecam, zwłaszcza że takie kosmiczne odyseje to nie częsta rzecz. Dla fanów gatunku i miłośników pięknych kadrów.