Żołnierze kosmosu (1997, org. Starship Troopers) [5,5/10]

Żołnierze kosmosu

Cóż. Spodziewałem się klasycznego kina klasy D, a trafiłem na pozycję raczej z klasy B.

Mamy rok 1997, hollywood zachłystuje się CGI. O ile w Matrixie udało się to zrobić, tak że po za jedną sceną wszystko jest cacy, tak tu czasami czuć komputer. CZUĆ. Hehehe, to tak jakby będą w sklepie z ziołami, zwrócić uwagę że wyczuwa się lekki aromacik :). Nie mniej to właśnie CGI jest paradoksalnie mocną stroną, bo nie jest nachalne i tandetne, a jedynie ograniczone czasami w których powstało. Wysoki nacisk położono także na detale scenografii i efektów, a to bardzo miłe w odbiorze tego filmu. Oczywiście jest też tendencja do przesadyzmu i zwyczajnej tandety (wybuch tunelu robaków – jedna rakieta (Z MIGAJĄCĄ CZERWONĄ DIODĄ NA CZUBKU), a wybuch jak seria bomb kasetowych).

Obsada wydaje się jakaś taka szablonowa, troszkę plastikowa, na granicy kiczowatości. To nie znaczy jednak że się nie sprawdza, przeciwnie. W tej kategorii wagowej jest aktorsko tak dobrze jak tylko można było sobie wyobrazić.

Za „Żołnierzami…” stoją dwa silne nazwiska. Reżyserem jest szczęśliwie Paul Verhoeven (reżyser takich bengerów jak Showgirl, Nagi instynkt, Pamięć absolutna czy… Robo Cop), a scenarzystą niestety Edward Neumeier (Robo Cop). Tak więc reżyser jak najbardziej sprawdza się, a scenarzysta wali banałami. Przez chwilę uwierzyłem w jakąś skomplikowaną i pociągającą polityczną intrygę. Wręcz prosiło się o to… jednak nie. Historia jest prosta jak lajkowanie na facebook’u (zrób to). Co gorsza na koniec jest nudnawo.

Jeśli podejść z dystansem i traktować ten obraz tylko w kategoriach rozrywkowych to nie jest zły. Jeśli chcesz poczuć plastikowy świat roku 97, to również trafiłeś dobrze. Ale jeśli liczysz na dobre sci-fi stawiające na historię, a nie efektowność to niestety kiepsko. Nie polecam, ale też nie odradzam. Pewnie na kacu może przypasować.

Ocena: 5,5/10
Gatunek: Sci-Fi, Akcji
Reżyser: Paul Verhoeven
Scenariusz: Edward Neumeier
Kraj: USA

Internet: Filmweb