6/10 | Twarz (2017)

Jeśli chcesz iść podleczyć kompleksy i pośmiać się z wszystkich polskich stereotypów, Januszów, Grażyn, cebulaków, wieśniaków, katotalibów to trafiłeś idealnie. Szumowska leci po bandzie i chyba wszystkim możliwym przywarom podkręca mocno kontrast. I to jest problem, bo gdyby to miało być jakiegoś rodzaju katharsis, przepracowania albo nawet próba syntezy tego czegoś, nazwania po imieniu pewnych zjawisk by dać nadzieje, czy zrozumienie… można by to zaakceptować i docenić. Jednak nie, ten film nie zdaje się mieć żadnych aspiracji do przetrawienia, a jedynie artystycznie dokumentuje nasze najgorsze wyobrażenia o naszym narodzie. I cóż z tego że czerpie garściami z wydarzeń prawdziwych, cóż z tego że niektóre dialogi słyszałem w prawdziwym świecie gdy po wyjściu z kina pozostajemy z niczym? „Twarz” od pierwszej, do ostatniej minuty filmu krzyczy że z tego kraju trzeba czym prędzej wypierdalać. 
 
Szkoda. Gdyby pokusili się na przemyślenie mógłby z tego wyjść nawet film wybitny. Bo po za fabularny tarzaniem się w lokalnym gnojniku wyobrażeń i stereotypów z łbem świni i mocno jebiąc przepitym spirytem, jasno trzeba powiedzieć że film wizualnie jest piękny i świetnie zagrany. I to nie tylko gdy widzimy krajobrazy, ale nawet gdy obcujemy z tą brzydotą, sposób jej pokazania, nieostrości, przejaskrawienia, kadrowania cieszy oko. W ogóle techniczna strona mocy bez zarzutu.
 
Szumowska jako reżyser – brawa, Englert jako operator – brawa, Szumowska i Englert jako scenarzyści… no nie wiem czy to koniunkturalizm czy próba skandalizowania, ale choć odmówić warsztatu nie można, to jednak całości pochwalić też ciężko.
 
Bardzo wysoko należy też ocenić casting i same role. W tej materii film nie ma słabych stron, a wszystkie role od 1-, po 3- planowe są dopasowane i zagrane świetnie. Na specjalne brawa zasługują Mateusz Kościukiewicz i Małgorzata Gorol, ale powtarzam tu nie ma słabych ról.
 
Przy okazji głównej roli odnotować muszę wiarygodną choreografię, choć o wiele mniej drastyczną niżeli protoplasta historii. Gdy jesteśmy już na protoplaście głównego bohatera, jak wspominałem wyżej, scenariusz garściami czerpie z różnych historii i zarówno przeszczep twarzy, pomnik Jezusa, ksiądz pytające o intymne szczegóły grzechu na spowiedzi, czy wyprzedaże w dyskontach to tylko luźne inspiracje, zmiksowane, co prawda z gracją, a jednak zupełnie nie polemizujące z rzeczywistymi zdarzeniami.
 
Podsumowując, aktorsko i wizualnie to piękny film, daleko wychodzący po za porzekadło „jak na polskie warunki”. Jedak sama historia to tylko specyficzna sadomasochistyczna rozrywka, albo apel do nas byśmy ten barłóg ojczysty porzucili. Ja jednak pozostanę przy opinii że nie jest aż tak źle, warto oddolnie naprawiać rzeczywistość i nawet o ile Szumowska i Englert celnie wskazują realne problemy to nie próbują się pochylić nad rozwiązaniami. Miłośnikom kina jednakowoż polecam uwadze.
 
ps. dziękuje że oszczędzili discopolo i zamiast niego role wiejskiej dyskotek grał Gigi D’Agostino.