5/10 | Pitbull. Ostatni Pies (2018)

Panie Pasikowski, mam nadzieje że przytulił Pan od Dody i reszty producentów dobrą kwotę i spotkamy się niedługo w kinie na jakimś dobrym filmie.
 
Wszystkie grzechy ostatnich Pitbulli Vegi powtórzone. No może trochę mniej urągających inteligencji dialogów. Główna linia fabuły rokuje nieźle, ale kończy się fatalnie. Odpał od realności straszny. Nawet nie chce mi się tego komentować. „Służby specjalne” Vegi przy tym to film dokumentalny ;).
 
Podobnie jak Vega, Pasikowski próbuje nawiązywać do realnych wydarzeń, jednak okazuje się że przy nim Vega robił to z gracją. Jakby ktoś nie wiedział, oczywiście Vega nie uznaje gracji czy finezji w nawiązaniach, natomiast świetnie się tym bawi. Tu mam wrażenia że są one mniej lub bardziej na siłę wklejane by zbliżyć film do poprzedników, co gorsza ze szkodą dla fabuły.
 
Doda jako aktorka męczy, ale jest lepiej niż można było się spodziewać. Dorociński solidna rzemieślnicza robota, jak zresztą i pozostali. Niby miło zobaczyć starą ekipę znowu razem (no dobra, Grabowski chałturzy u Vegi), a z drugiej strony szkoda że tak te postaci szargają. Cieszą aktorskie popisy w drugim i trzecim planie, jak choćby Paweł Iwanicki jako „Lupa”, albo brawurowy Zbigniew Zamachowski w epizodycznej rólce Gawełka.
 
Cały czas zestawiam Pasikowskiego i Vege, bo to kluczowe. I tak jak pierwszy Pitbull był nową jakością, to potem Vega zrobił skok na kasę żerując na niewymagającym (to eufemizm) widzu rozmieniając efektowność na efekciarstwo, z każdym epizodem podkręcając absurdalne scenariusze, tak niestety Pasikowski postanowił napisać to w zgodzie z poprzednikiem. Odnoszę wrażenie że pisał to by nie zawieść targetu ostatnich filmów z serii. Targetu, bo to tabelki w excelu, nie widzowie. Bardzo szkoda, że nie postanowił jednak odkurzyć rewelacyjnych początków i grać na realności. Ten człowiek schowany w kolumnach i wierszach, choć kocha głupotę to i przy brudnym realizmie potrafi się bawić. A była by widownia szersza.
 
Najbardziej oprócz realizmu brakuje tu tego surowego brudu pierwszego Pitbull’a. Tego samego którym i Pasikowski władał (Glina [9/10], Psy [10/10], Kroll [7/10]). No szkoda.
 
Nie oszukujmy się jednak, to nie jest też całkowita chała. Narzekam, bo po Pasikowskim spodziewałem się wyższego poziomu. Jednak gdy przemilczeć odloty od realności i porzucenie dobrych wzorców z pierwszej części oraz dużym niezdecydowaniem fabularnym, to jako fikcyjny film akcji nie pretendujący do niczego poza zabawą, mamy do czynienia z dobrej jakości filmem sensacyjno-kryminalnym. Jeśli nie masz dużych wymagań, spoko. Sala była zadowolona, ale nie było ryków śmiechu na linijki o gołębiu jak kaczce, bo takich rzeczy nam Pasikowski oszczędził. Generalnie odnoszę jednak wrażenie że bardziej niż ostatnie wyskoki Vegi, Pasikowski mimo wszystko szanuje widza. Stawiam że dla Jastrzębowskiego to będzie za skomplikowane kino :).
 
Jak się jarasz serią, nawet ostatnimi częściami to mogę polecić. Może okazać się bardziej wymagające niż dzieła Vegi, ale to tylko dobrze Ci zrobi. Jeśli liczyłeś na powrót do korzeni to… serio liczę że Pasikowski zarobił właśnie na dobry film. Nie poszedłbym na ten film gdyby nie #CinemaCityUnlimited, równocześnie jednak na „Kobiety Mafii” na pewno nie pójdę choćby płacili.