7/10 | Jack Strong (2014)

Zawsze lubiłem historię nowoczesną z szczególnym uwzględnieniem Polski. Polska kinematografia kilka świetnych pozycji w temacie spłodziła, ale chyba nigdy żadna nie aspirowała do sensacyjności w stylu hollywoodzkim tak bardzo. Trailery tej produkcji i ruchy PR’owe w tym wypadku na takie ambicje zdecydowanie wskazywały. Okazuje się, że sam obraz jest raczej bardziej „dokumentujący” niż „sensacyjny”. I zdaje się, że to bardzo dobrze. Fabuła interesująca i wciągająca, dobrze nakręcona. Wydarzenia które opisuje są niezwykle ciekawe. W debacie czy postać Mewy jest zdrajcą czy bohaterem po obejrzeniu utwierdzam się w przekonaniu, że jak najbardziej bohaterem.

Pasikowski królem polskiej sensacji i thrilleru – nazwijmy to – „historyczno-mundurowo-politycznego” jest – to pewne. Jedną z rzeczy które w jego scenariuszach lubię najbardziej są dialogi, a te w „Jack’u Strong’u” jednak nie powalają. Nie najlepiej wypada też główny aktor – Dorociński. Bardzo go cenie, a po roli Despero w „PitBull’u” uważam za jedną z ciekawszych gwiazd w panteonie współczesnej polskiej kinematografii. W tej jednak roli nie spełnia się – może to kwestia wierności historycznej (podobno Kukliński był bardzo spokojnym typem człowieka, a role kreowane przez Dorocińskiego są raczej mocne), nie jest to jednak wada dla całego filmu, a raczej wrażenie miałkości roli, nie wykorzystania potencjału aktora. Uciekła mi też muzyka, jednak nie rozczytywał bym tego jako wady, raczej wskazywał że stanowiła dobre tło. Kawał dobrej roboty zrobiła scenografia. Reszta kwestii sztuki filmowej na wysokim poziomie.

Podsumowując; ciekawy scenariusz, kawał dobrego kina jednak bez rewelacji. Polecam zarówno fanom Pasikowskiego, interesujących się tematyką, ale też „niedzielnych widzów”. Warto zobaczyć.

ps. po raz kolejny zastanawiam się nad sensem chodzenia do kina. Ostatnio narzekałem na kiepską jakość obrazu w Poznań Plaza, jednak to co spotkało mnie w Multikinie 51 to jest skandal i na tym tle Plaza to niemal wzór. Obraz całkowicie nie ostry (detale na report, napisany maszynowo w trakcie filmu, wywołał pomrukna widowni – CO TAM JEST NAPISANE?! Nic nie widzę!, co tam pisze?, etc). Źle ustawiony projektor najlepiej eksponował swoje wady na napisach dialogowych które, z lewej strony miały niebieski, a z prawej czerwony kontur – ewidentna oznaka złych ustawień. Równie fatalnie było z dźwiękiem – zapomnij o 5.1, „grała” tylko przednia sekcja. Czy jest sens iść do kina by zobaczyć jakość zbliżoną do amerykański piratów CAM? Dorociński przed projekcją podziękował za „legalne oglądanie” w ramach akcji Legalna Kultura. Ja dziękuje Multikino Polska za „legalną kulturę w kiepskiej jakości”.