8/10 | Baby Driver (2017)

Pamiętacie jak MTV grało jeszcze muzykę? Pamiętacie klipy z Viva Zwei i bootlegi ze stanów z logo MTV2 i BET? No to pamiętacie też te wypasione wysokobudżetowe teledyski, przesadzone, pełne kalek z kina, z historyjkami tak banalnymi jak tylko można sobie wyobrazić, za to jakością i techniką równą najlepszym filmom. Miały one też te wadę, iż na początku, na końcu, a czasem i w skit’cie w trakcie zamiast muzyki oferowały krótkie dialogi budujące ich fabułę. Uwielbiałem je. Klipy oczywiście, nie koniecznie te infantylne wstawki.
 
Baby Driver to najlepszy teledysk jaki zobaczycie w 2017. Wybitna praca montażysty, który to na granicy kiczu montuje pod muzykę strzelaniny i pościgi, oraz operatora serwującego kadry tak wysmakowane, że nie powstydził by się ich sam Wes Anderson (ta początkowa scena w windzie – jaka tam jest kompozycja!). Technicznie – już pomijając kompozycje obrazu i montażu pod muzykę – majstersztyk, sceny pościgów są wybitne, dynamika i kolory olśniewają. Muzyka która jak wiadomo w teledyskach gra pierwsze skrzypce tu, co odnotowuje z zachwytem, nie sprzyja najprostszym gustom i nie serwuje oczywistych hitów ku uciesze gawiedzi, a zwyczajnie gra i to gra wspomniane pierwsze skrzypce. Aktorzy wyraziści, choć też ciężko tu mówić o jakiś nadzwyczajnych kreacjach – każdy z bohaterów jest napisany prosto, niczym rola wokalistyki R&B w jej teledysku. I pięknie to gra. Jako że oglądamy teledysk, a w zasadzie pasmo „Greatest of All Time”, fabuła jest banalna, niesiląca się na realizm, prosta jak drut . Jako że ta lista przebojów jest ponad gatunkowa, to wszystko jest wielkim mashupem stylów i gatunków. Są elementy komedii, romansu, thrillera, obyczajówki. Brakuje chyba tylko fantastyki, choć w zasadzie całość jest tak nierealna, że kto wie… może to właśnie fantastyka niekoniecznie popularnonaukowa. Edgar Wright udowodnił już że umie film przenosić w klimat gry komputerowej (świetny „Scott Pilgrim kontra świat”), teraz pokazał że spokojnie mógłby konkurować z Hypem Wiliamsem, albo Chrisem Robinsonem.
 

Podsumowując, to nie jest nic wybitnego fabularnie i choć wybitne jest technicznie, to istota leży w tym jak to wszystko razem wygląda i jaką frajdę sprawia. Powtórzę i rozwinę – to najlepszy teledysk z okresu około milenijnego jaki zobaczysz w 2017. Serdecznie polecam, choć tylko jeśli na VHS’ach, a później płytach miałeś swój własny YouTube. Zanim istniał YouTube.

ps. Viva Polska zmieniła się teraz w MTV Music Polska. Ale to już zupełnie coś innego niż MTV2 czy Viva Zwei.