Jupiter: Intronizacja (2015, org. Jupiter Ascending) [3/10]
Kiczowate, miejscami efektowne, sci-fi dla nastolatków. Strasznie naiwne i ckliwe. Dramatu dopełniają fatalne dialogi. Ironią jest że najmniej zabawne są wstawki, które miały mieć wydźwięk humorystyczny, natomiast te które silą się na powagę, potrafią szczerze rozbawić. Do tego niewybaczalne uproszczenia błędy logiczne i zbiegi okoliczności które wyręczają autorów scenariusza. Z konsekwentnym pogrywaniem fizyką tego świata też jest krucho.
Mila Kunis nie wystarczy. Akurat ona aktorsko jest poprawna – pomijając że ciężko wyciągnąć coś z tak źle napisanej postaci. Reszta jest słaba lub bardzo słaba i w cale wspomniane niedogodności scenariuszowe ich nie bronią.
Samo uniwersum filmu ciekawe, za to wyraźnie popsute komercyjnymi oczekiwaniami producentów. Zgaduje, że było tak. Producent zamknął rodzeństwo Wachowskich w siedzibie wytwórni i zapewnił im dostęp do niekończących się zapasów LSD. Jednak nie pozwolił im spisywać pomysłów, do tego zaprzągł marketingowców z jasno określonym celem. To znaczy targetem. Celujemy w dzieciaki. Ma być efektownie ale nie zbyt skomplikowane… No i wyszła rzadka kupa, choć widać że opierano się na niezłych pomysłach.
Zalety. Są choć jest ich nie wiele. Na plus zaliczyć trzeba niezwykle realistyczne animacje obcych (w przeciwieństwie do jaszczurek) oraz efektowne krajobrazy w których toczy się opowieść.
Nie polecam. Choć fan sci-fi, czy Wachowskich powinien się zapoznać z tą pomyłką.