Efekciarstwo to największy problem nowego Pitbulla. Patryk Vega pomylił efektowność z efekciarstwem. Co gorsza brutalny realizm, który inspirowała rzeczywistość również zamienił na (nierzadko) tandetnym efekciarstwie.
Szkoda bo serialowy “Pitbull” (i pierwszy film zresztą też) wygrywał właśnie tym brudnym realizmem. Śmierdział przepiciem alkoholowym i stęchlizną komendy, bawił burackim, prawdziwym dowcipem. Nawet przekoloryzowane “Służby specjalne” (serial i film) uwiarygodniały się tym brudem z którego Vega słynął.
Film na tym traci, jednak nadal oddać trzeba że to efektowne kino sensacyjne na przyzwoitym poziomie które trafi zarówno w fana gatunku jak i masowego widza. Zresztą masowy widz, co pokazała promocja “Służb specjalnych” łyka wszystko – pewnie i efekciarstwa oraz odejścia od realizmu nie dostrzeże. Akcja i tempo fabuły porywa – nie czuć że film ma aż 2 godziny i 13 minut. Tym się zdecydowanie broni biorąc pod uwagę reprezentowany gatunek. Do tego bezkompromisowość w chamstwie (dialogi bawią), przesadne epatowanie brudem na wielu płaszczyznach (znów nie dla realizmu tylko efekciarstwa). Sam scenariusz jest zwyczajnie naiwnie głupi. Mimo to nie daje tego poznać od razu, a nawet potrafi wciągnąć. Wynika to pewnie z dobrego obudowania słabego kręgosłupa historii w wątki poboczne. Poszczególne “epizody” ciągną akcję i łatwo zapomnieć z jak wielką głupotką mamy do czynienia. Do tego wspomniana dynamika. Nie zapominajmy też że efekciarstwo to przesterowana efektowność.
Co jest na pewno zaletą? Obsada. Vega zawsze dobrze dobierał aktorów. Ostaszewska mistrz, Grabowski jak zawsze mistrz. Czeczot doskonale tworzy postać psychopatycznego Zupy, a Dygant… cóż Kura akurat to najbardziej realna rola tego filmu. Gwoli ścisłości – Stramowski bardzo drewniany, Linda zbyt rutynowy – co jednak nie przeszkadza filmowi. Ale nie zapominajmy, że klimat filmów Vegi robią naturszczycy w rolach drugo- i trzecioplanowych. W tej materii jest rewelacyjnie, że wymienie tylko Stracha.
Co do sztuki filmowej jest poprawnie lub dobrze. Zdjęcia i montaż tak jak należy. Muzyka bywa irytująca, mam wrażenie że Vega sam dopierał soundtrack i efekty są raczej kiepskie.
Miłym dodatkiem są nawiązania do pierwszej części filmu w tym wplecenie postaci Igora i Barszczyka.
Mogło być stanowczo lepiej – została sama, prosta rozrywka.
ps. tak, przyznaje, bawią mnie strasznie te burackie dialogi. Za to dodatkowy punkt.